Kolejna metoda oszustwa, tym razem na „policję walczącą z hakerem”. Szczyt bezczelności, co nie?

Z oszustami trzeba walczyć, lecz nie można nie przyznać im pomysłowości. Pod koniec marca pewna kobieta padła ofiarą oszustwa z wielkim tupetem. Zadzwonił do niej ktoś, kto podał się za policjanta. Stwierdził on, że ktoś włamał się na jej konto bankowe. Została ona poinstruowana, że, aby odzyskać pieniądze i pomóc „policji” w śledztwie, musi ona otworzyć nowe konta w podanych przez oszusta bankach. Następnie miała ona przekazać „policji” internetowe kody dostępu do tych kont, a potem wziąć w nich kredyty na łączną kwotę 130 tysięcy złotych. Kredyty te miały być fikcyjne, a przedstawiciele banków mieli jakoby być zaangażowani w sprawę. W momencie uzyskania pieniędzy, „sprawa” urwała się, a oszust zniknął razem z pieniędzmi.

Złodziej nie tylko podawał się za policjanta, lecz ugruntował swoją pozycję, prosząc, by kobieta zadzwoniła pod 997, jednocześnie nie rozłączając się z rozmowy. W ten sposób ofiara nie dodzwoniła się do policji, lecz pod numer kolejnego oszusta, który potwierdził kłamstwa podane przez pierwszego. Nieźle.

Oszustwo to było dobrze zaplanowane i wykonane; być może pomogła też łatwowierność ofiary, choć trzeba przyznać, że niejedno z nas by się nabrało. Jeśli kiedykolwiek otrzymacie podejrzany telefon od kogoś, kto twierdzi, że jest policjantem, pamiętajcie, że policja nigdy nie kontaktuje się telefonicznie w sprawie udziału w śledztwie (a przynajmniej poprosi o kontakt osobisty), oraz że nigdy nie prosi o przekazywanie jej jakichkolwiek kwot pieniężnych. W skrócie jest tak, jak napisałem ostatnio - jeśli ktoś wspomina o pieniądzach, prawdopodobnie jest to oszustwo.


Dziwaczny patent Microsoftu, czyli wyświetlacz z e-papieru

Huawei Y5 2017 ujawniony. Pupy nie urywa

comments powered by Disqus