Pan Lee zatrudniony został w Samsungu w 2010 roku w ramach programu „praca dla niepełnosprawnych”. Zadaniem pana Lee, sparaliżowanego od pasa w dół, było dbanie o dobry stan telefonów przeznaczonych do opracowywania ulepszeń i nowych funkcji. Uczciwie pracował on dla Samsunga przez cztery lata, po którym to czasie zdecydował się, niestety, zejść na ścieżkę zbrodni. Pan Lee był (wciąż jest?) uzależniony od hazardu i zdołał zebrać bardzo rozsądną sumkę ośmiuset tysięcy dolarów długu. Beznogi bandyta (przepraszam, to było w złym guście) zdecydował się spłacić ten dług przez okradanie swojego pracodawcy. Jak dokładnie to robił? To proste. Otóż, z powodu swej niepełnosprawności pan Lee był zwolniony z przechodzenia przez wykrywacz metalu. Dzięki temu z łatwością mógł wynosić telefony z pracy nie wzbudzając ani krzty podejrzeń. Do czasu... zgubą tego łotra okazała się biurokracja. Otóż telefony, które Lee wynosił z pracy, nigdy nie były przeznaczone na sprzedaż. Jak wspomniałem na początku tekstu, służyły one deweloperom Samsunga do prac nad nowymi rozwiązaniami i funkcjami. Ktoś bardzo drobnostkowy zdecydował, że baterie tych telefonów będą nosić oznaczenie „nie na sprzedaż” (jak pokazuje nam umieszczone powyżej zdjęcie). Po jakimś czasie policja zaczęła zauważać, że kradzione telefon znajdowane na czarnym rynku posiadają te oznaczenia. Potem wystarczyło już tylko przejść po nitce do kłębka...
Wygląda na to, że pomysłowy pan Lee będzie musiał zapłacić resztę swojego długu zza więziennych krat. Powodzenia!