Telefony to wrażliwe urządzenia. Upuść takiego niechcący na chodnik i rozbije się; rzuć nim o ścianę w przypływie gniewu (czemu Zwyczajny Serial doczekał się finału tak szybko!?!?) i rozbije się; leć samolotem trzysta metrów nad ziemią i upuść go i... no właśnie. Na reddit pojawiła się ostatnio historia pewnego Galaxy S5 która pokazuje, że telefony potrafią czasem wytrzymać zadziwiająco dużo (lub mają czasem wielkieeeego farta).
Niejaki Blake Henderson, USA, leciał samolotem. Stojąc na pokładzie, używał on swojego Samsunga Galaxy S5 do filmowania innego samolotu lecącego tuż obok. W pewnym momencie telefon wyślizgnął się panu Hendersonowi z rąk i poleciał w dół. Po całkiem długim locie urządzenie uderzyło w ziemię i... nie stało mu się absolutnie nic. Właściciel działki, na którą upadł telefon, odnalazł go i oddał panu Hendersonowi, który przyjął to zakończenie sprawy z pewnym niedowierzaniem („To nie mój telefon”). Co więcej, kamera telefonu działała przez cały czas, dzięki czemu możemy sobie całą tę niecodzienną historię obejrzeć.
Można w tą opowieść wierzyć, można nie wierzyć. Ja osobiście chętnie w nią uwierzyłem, choćby po to, żeby wierzyć, że zdarzają się na świecie nie tylko złe i dziwne rzeczy, lecz także dobre i dziwne. Dajcie znać co sami o tym sądzicie.
BlackBerry wydaje sierpniowe aktualizacje zabezpieczeń
Nokia 8 oficjalnie ujawniona! Znamy pełną specyfikacyję telefonu