Tesla i ogień to często spotykający się przyjaciele. Jedna Tesla spłonęła w czerwcu tego roku, druga we wrześniu; potem miało miejsce kilka kolejnych incydentów. Tesla przyjęła je do wiadomości, ogłosiła, że winne były spięcia w akumulatorze, dodatkowo zabezpieczyła osłony baterii... a w zeszłym tygodniu patrzyła, jak kolejny z jej pojazdów stanął w płomieniach i to dwukrotnie. Ten wypadek miał miejsce w mieście Los Gatos w stanie Kalifornia, USA. Po tym, jak strażacy ugasili płonący samochód, wymóg bezpieczeństwa stanowił, by odczekać sześć godzin, aż akumulator ochłodnie - inaczej mógłby mieć miejsce kolejny pożar. Gdy po ustawowym czasie wrak został odholowany na parking, ten... mimo wszystko ponownie zaczął się palić. Jak mawia młodzież, kek. Gorąca Tesla została poddana 48-godzinnej kwarantannie, po której firma zajmie się dogłębnym, miejmy nadzieję, zbadaniem jej stanu.
Całą historię można prześledzić np. w amerykańskiej telewizji.
Rusza przedsprzedaż Samsung Galaxy A8s, specyfikacja i cena
Walmart będzie bezpieczniejszy. Będzie też szpiegował swoich pracowników oraz klientów