Nowoczesne zabezpieczenia samochodów są tak dobre, że aż łatwiej dzięki nim ukraść pojazd

Kiedyś kradzież samochodu była dosyć skomplikowanym procesem wymagającym fizycznej ingerencji w pojazd: trzeba było doń podejść, wybić szybę z łokcia, sięgnąć do środka i otworzyć drzwi, usiąść przed kierownicą, wyjąć szkło z siedzenia, w jakiś magiczny sposób odpalić cudzy samochód i dopiero wtedy można było myśleć o ewentualnej ucieczce przed co najmniej dwugwiazdkową policją*. Dziś z kolei...

Jak twierdzą wyniki badań przeprowadzonych przez Pen Test Partners, dopiero co załatano bardzo poważne luki w cyfrowych zabezpieczeniach 3 milionów sztuk samochodów. Bez wnikania w zbędne szczegóły techniczne problemem okazały się, że systemy zabezpieczeń aut: rosyjska Pandora i amerykański Viper. Obydwa przychodzą w zestawie z mobilną aplikacą kontrolującą stan alarmu i samochodu, łączące się z pojazdem za pomocą internetu. Okazało się, że API obydwu tych aplikacji było na tyle niedopracowane, że nawet średnio zaawansowany haker łatwo był w stanie włamać się doń i przejąć kontrolę nad zabezpieczeniami samochodu. Taki e-złodziej musiałby wtedy jedynie odblokować samochód, wejść do środka i voila, maszyna jest jego. Sama kradzież to zresztą nie jedyne, co taki haker może zrobić ze zhakowanym pojazdem: co powiecie na zmianę wehikułu w podsłuch? Hakerowi wystarczy uzyskać dostęp do znajdującego się wewnątrz mikrofonu i gotowe, można podsłuchiwać polityków jak każą przejeżdżać na czerwonym.

Wyżej wymienione firmy już załatały dziury w swoich oprogramowaniach. Kto jednak wie, czy to wasz inteligentny samochód nie jest kolejny na liście hakerów-złodziei? Może lepiej postawić na tradycyjne zabezpieczenia.

*wiedza autora na temat kradzieży aut pochodzi głównie z serii gier GTA


Neffos C5 Plus, czyli smartfon dla niewymagających

Wyciekła część specyfikacji składanej Motoroli Razr

comments powered by Disqus