Samolot, powerbank i pożar, czyli ojojoj, szykują nam się pewnie nowe ograniczenia bagażowe...

Pechowe wydarzenie miało miejsce 26 lutego. Lot samolotu Airbus 320 na trasie Nowy Jork > Bahamy odbywał się spokojnie aż do momentu, gdy jeden z pasażerów oświadczył, że jego powerbank zajął się ogniem. Akcja opanowania ognia poszła sprawnie; urządzenie zostało zabrane z luku bagażowego i umieszczone w ogniotrwałej skrzyni, mimo to jednak pilot zdecydował się na lądowanie awaryjne. Samolot wylądował na lotnisku w Daytona Beach, gdzie pasażerowie bezpiecznie wyszli, prawdopodobnie złorzecząc ”temu dupkowi i jego je****mu powerbankowi”.

Aj waj... Obawiam się, że posiadacze powerbanków mogą niebawem napotkać przeszkody w transporcie swoich urządzeń za pomocą samolotów. Wszyscy wiemy, jak to było z Samsung Galaxy ”granat” Note 7. Z drugiej strony, wybuchające powerbanki to jednak rzadkość. Kto wie, być może sytuacja zostanie potraktowana jako ”freak accident”, szansa jedna na tysiąc i za tydzień nikt nie będzie o niej pamiętał.


Na krakowskich przystankach pojawiają się pierwsze interaktywne rozkłado-mapy autobusowe

Za kilka miesięcy w Polsce odbędzie się koncert z muzyką z The Witcher

comments powered by Disqus