Wielka korporacja kontra prywatny przedsiębiorca, czyli jak Apple postawiło na swoim

Sprawa jest następująca. W roku 2017 na lotnisku w Gardermoen, Norwegia, celnicy zatrzymali paczkę z Hongkongu. Paczka ta zawierała 63 ekrany do smartfonów marki iPhone. Szybko okazało się, że ekrany z naniesionym tuszem logo Apple pochodziły od Henrika Huseby, norweskiego właściciela prywatnego serwisu smartfonów. Jabłko nie omieszkało pozwać przedsiębiorcę do sadu za ”naruszenie znaku towarowego” pomimo faktu, że Huseby zawsze informował swoich klientów, że dostarczane przezeń ekrany to nieoryginalne zamienniki. Sąd pierwszej instancji przyznał mu rację, niestety, przedsiębiorca przegrał w sądzie apelacyjnym oraz Sądzie Najwyższym. Musi teraz zapłacić Apple karę w wysokości 247,5 tys. koron norweskich, czyli jakieś 102 tys. zł. Otrzymał też zakaz dalszego sprowadzania części zamiennych.

Kaja Juul Skarbo, dyrektorka generalna namawiającej do naprawianai elektroniki organizacji Restarters Norway, jest zdegustowana całą sytuacją: Apple ma w całej Norwegii tylko 20 własnych serwisów, a przedsiębiorcy prywatni właściwie nie mogą uzyskać części zamiennych oficjalnymi kanałami. To cyniczna gra Apple'a, bo sami stworzyli ten problem.

Et, co tam recykling, mówi Apple. Liczy się forsa!


Koronawirus w Polsce i na świecie. Eskalacja rozwodów

Project CARS 3, oficjalna zapowiedź, trailer, data premiery

comments powered by Disqus