Słyszeliśmy już o relatywnie licznych doniesieniach na temat rozszczelniania się iPhone 8; bateria nagrzewała się, puchła i rozpychała obudowę telefonu od wewnątrz. Dziś mam dla was inną, nową historię.
To było tak: użytkownik iPhone 8, 64GB, nieznany z imienia i nazwiska Chińczyk, podłączył telefon do znajdującej się w drugim pokoju ładowarki i zostawił na noc aby się naładował. Po wstaniu jego uwagę przyciągnął dym wydobywający się z pomieszczenia z telefonem. Na miejscu okazało się, że urządzenie najzwyczajniej w świecie płonęło. Na szczęście nic poza telefon i ładowarką nie uległo ponoć zniszczeniu, choć podobno Chińczyk próbował ugasić pożar wodą - kiepski pomysł.
W tej chwili nie wiemy, co dokładnie było przyczyną pożaru. Może ładowarka nie była firmowa? Może telefon leżał w nagrzanym miejscu? Tak czy owak, niech ten nieszczęśliwy przypadek posłuży nam za nauczkę - nie ładujmy telefonu przez noc! Róbmy to za dnia. Tak swoją drogą to coś te baterie w ósemkach nawalają... najpierw pęcznieją, potem płoną... tsk tsk. Oczywiście nie jest wykluczone, że te przypadki to szanse jedna na milion, rozdmuchiwane przez spisek Samsunga i jaszczurów z kosmosu.
Kto wie.
iPhone 8 nie sprzedaje się dobrze. Nic dziwnego
iPhone 7 Plus 1, kula 0, czyli jak siódemka plus uratowała życie