W zeszłym tygodniu Apple obniżyło prognozy swoich przychodów w pierwszym kwartale fiskalnym 2019 do 84 miliardów dolarów, tłumacząc się słabszą niż oczekiwana sprzedażą iPhonów w Chinach. Giełda zareagowała na te wieści w prosty do przewidzenia sposób, mianowicie spadkiem wartości akcji Apple o 7.5 procenta, co z kolei zaniepokoiło inwestorów firmy. Tim Cook wystosował list do do inwestorów i akcjonariuszy, w którym twierdzi on, że winę za ten stan rzeczy ponosi przede wszystkim wojna handlowa między Chinami a USA. Wiele osób uważa to za wymówki: zdaniem „przedstawiciela jednego z dużych producentów smartfonów w Chinach” Apple jest winne samo sobie, gdyż jego produkty są zwyczajnie za drogie. Zdanie tej osoby jest takie, że Apple nie oferuje już niczego ponad to, co można dostać u konkurencji, a do tego każe sobie płacić nierozsądnie wysokie kwoty za swoje produkty. Na spadek popularności Jabłka ma też wpływać wygoda i użytkowość Androida, który jest preferowanym systemem operacyjnym.
Zdaniem Cooka, Apple dobrze sobie podobno radzi na wielu rynkach, min. w Stanach i Kanadzie, Niemczech, Hiszpanii, Korei Południowej a nawet w Polsce (Xiaomi wcale nie lepsze? Na razie jednak lepsze, a przynajmniej bardziej popularne). Chiny są jednak rynkiem tak znaczącym dla tego jak i wielu innych produktów, że upadek w tamtym kraju może pociągnąć za sobą upadek całej firmy. Jak to będzie z Jabłkiem? Zobaczymy.
Amerykańscy naukowcy odkryli, że strasznie dużo siedzimy w Internecie