Marsz nie odbył się bez problemów - zatrzymano 38 osób, z czego niektóre za pobicie reportera lub naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji - na szczęście jednak uniknięto potencjalnie największego zagrożenia. Małżeństwo z Lublina przyniosło na marsz pojemniki z gazem, do których przytwierdzone były petardy. Oboje zostali zatrzymani przez policję jeszcze przed rozpoczęciem marszu; nie doszło do detonacji żadnego z ładunków. Zdaniem prokuratury, ewentualna eksplozja mogła zagrażać życiu uczestników marszu:
”Według biegłego przedmioty zabezpieczone przy zatrzymanych były groźne dla życia. Mieszkaniec Lublina oraz jego żona usłyszeli zarzuty. Składali wyjaśnienia, których treści obecnie nie ujawniamy. Sąd przychylił się do naszego wniosku i zastosował wobec podejrzanych tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy” - Bartosz Frąk, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim.
Swoimi poczynaniami małżeństwo naruszyło artykuł 171 Kodeksu karnego, dotyczący nielegalnego wytwarzania i posiadania ładunków wybuchowych. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Policja na razie nie ujawniła motywów pary.