Przy czym warto dodać, że tylko jeden ze zniszczonych masztów faktycznie był nadajnikiem 5G; pozostałe obsługiwały starsze połączenia. Podobnie jest u nas, gdzie spalony maszt w Łodzi okazał się odpowiadać za łączność 4G.
No cóż, nikt nigdy nie utrzymywał, że ”partyzanci” anty-5G to ludzie inteligentni.
Holenderska policja wierzy, że nie ma tu do czynienia ze skoordynowaną akcją przeciwników 5G lecz z pojedynczymi przypadkami wandalizmu. Do dwóch podpaleń przyznał się 30-latek z Veldhoven, kolejnego, 32-letniego winnego przyłapano w miejscu przestępstwa w Beringe.
Problem niszczonych masztów staje się dla niewielkiego, 18-milionowego kraju coraz bardziej dotkliwym.