Mało nam było koronawirusa? Teraz musimy się też martwić ebolą oraz pożarem w Czarnobylu

Dwa w jednym! Tu pożar wokół nieczynnej elektrowni nuklearnej, tam powrót starego wirusa - a wszystko to w trakcie pandemii COVID-19. Omówmy jednak nowe powody do paniki na spokojnie i po kolei.

Najpierw Czarnobyl. Od kilku dni płoną lasy w Strefie Zamkniętej, radioaktywnym regionie otaczającym elektronię nuklearną. Dokładna objętość spalonego obszaru jest nieznana, mowa tu o 1000 lub nawet 4000 tysiącach hektarów powierzchni. Ogień dotarł już do Czerwonego Lasu, w bezpośrednim sąsiedztwie którego znajduje się zamknięty reaktor. Już teraz możemy mówić o przynajmniej małej katastrofie, albowiem pożar wyrzuca w powietrze znajdujący się zazwyczaj na ziemi radioaktywny pył; równie dobrze może on znaleźć się na Ukrainie czy w Rosji co u nas.

Pożar został wywołany celowo. Odpowiedzialny jest za niego 27-latek, który ponoć rozpalił go dla zabawy. Za zabawę tą grozi mu kara więzienia - i słusznie.

Okay, teraz kolej na ebolę. W Demokratycznej Republice Konga zanotowano dwa zgony spowodowane tym wirusem. Są to pierwsze ofiary tego wirusa od sześciu tygodni, kolejne w łącznie 6-tysięcznej liczbie zmarłych - na miesiąc przed początkiem epidemii koronawirusa ebola uznawana była za największe zagrożenie epidemiologiczne świata.

Długa przerwa w nowych śmiertelnych przypadkach dawała WHO nadzieję na to, że ebola zaczęła wygasać, teraz jednak wygląda na to, że nadzieja ta była przedwczesna. Dodatkowo walkę z ebolą utrudniają konflikty wojenne z dżihadystami oraz nieufność mieszkańców.

Pakujmy manatki i lećmy w kosmos.


Koronawirus ma swoje plusy. Hinduscy mieszkańcy Pendżaby po raz pierwszy od 30 lat mogą zobaczyć pobliskie góry

Polska ma własny test na koronawirusa. Produkować go będzie firma z Radomia

comments powered by Disqus